Wpisy archiwalne w kategorii
with friend(s)
Dystans całkowity: | 4176.94 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 238:08 |
Średnia prędkość: | 15.07 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.50 km/h |
Suma kalorii: | 27027 kcal |
Liczba aktywności: | 130 |
Średnio na aktywność: | 32.13 km i 2h 05m |
Więcej statystyk |
Sezon rozpoczęty:>
Środa, 28 marca 2012 | dodano:28.03.2012 Kategoria relax, tout seul, with friend(s), z Januszem:*, z Paulitem (:
- DST: 31.29km
- Czas: 02:22
- VAVG 13.22km/h
- VMAX 46.40km/h
- Temp.: 15.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pogoda na rower zrobiła się o wiele szybciej, lecz dopiero wczoraj był i czas i chęci na renowacje 3rowerów: moją trixxi,brata i mamy :o
Natomiast dziś były chęci na rowerowanie, Zwłaszcza że pogoda ładna,słoneczna:> a od uczelni w środy mam wolne,yea!
Także dzisiaj prawie cały dzień na2kołach:śliwki-sikornik-centrum-chorzowska-park-lecrerc-floriańska-decathlon-kasztanowa-śliwki-i okolice...aż do dom:p
Podsumowując-> pozytywnie:D
Natomiast dziś były chęci na rowerowanie, Zwłaszcza że pogoda ładna,słoneczna:> a od uczelni w środy mam wolne,yea!
Także dzisiaj prawie cały dzień na2kołach:śliwki-sikornik-centrum-chorzowska-park-lecrerc-floriańska-decathlon-kasztanowa-śliwki-i okolice...aż do dom:p
Podsumowując-> pozytywnie:D
GMKa w Mikołajkowej atmosferze (:
Piątek, 2 grudnia 2011 | dodano:08.12.2011 Kategoria Masa, with friend(s), z Januszem:*
- DST: 19.35km
- Czas: 01:25
- VAVG 13.66km/h
- VMAX 36.20km/h
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
odblaskowa GMKa :D
Piątek, 4 listopada 2011 | dodano:05.11.2011 Kategoria Masa, with friend(s), z Januszem:*
- DST: 12.60km
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy piątek miesiąca oznacza Gliwicką Masę Krytyczną. Tak więc korzystając z piątkowego wolnego popołudnia, uzbrojona w moc światełek i kamizelkę, ruszyłam na zbiórkę na pl.Krakowskim. Chwila rozmów przed startem przyprawiła mnie o jeszcze lepszy nastrój, tak więc z uśmiechem na twarzy ruszyliśmy w trasę:

Odblaskowa rzesza:

Pogaduchy przed startem:

Wojtuś, z którym to większość trasy przegadałam:

No i jazda:


Jak widzę Patryka to aż przypomina się fajna piosenka


Podsumowując:
-b.przyjemna trasa
-fajna pogoda jak na listopad
/oby sprzyjająca pogoda była w grudniu,
to może wtedy też dokulam na masę, kto wie.../
-w domowych, ciepłych zakątkach domu pozytywny after :)
Natomiast piątkowy wieczór w rytm muzyki lat 70,80 i 90
w PRLu z Iwonką,
świętując nasz długo-wypracowany sukces :D
Ale potem, nie wiadomo czemu, główka bolała :P
Więc w sobotę pauza od Trixxi musi być...
Kropka.

Odblaskowa rzesza:

Pogaduchy przed startem:

Wojtuś, z którym to większość trasy przegadałam:

No i jazda:


Jak widzę Patryka to aż przypomina się fajna piosenka


Podsumowując:
-b.przyjemna trasa
-fajna pogoda jak na listopad
/oby sprzyjająca pogoda była w grudniu,
to może wtedy też dokulam na masę, kto wie.../
-w domowych, ciepłych zakątkach domu pozytywny after :)
Natomiast piątkowy wieczór w rytm muzyki lat 70,80 i 90
w PRLu z Iwonką,
świętując nasz długo-wypracowany sukces :D
Ale potem, nie wiadomo czemu, główka bolała :P
Więc w sobotę pauza od Trixxi musi być...
Kropka.
Always look on the bright side of life(:
Niedziela, 11 września 2011 | dodano:11.09.2011 Kategoria byle do celu(:, with friend(s), z Januszem:*
- DST: 151.12km
- Czas: 06:55
- VAVG 21.85km/h
- Temp.: 26.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Oczarowana ognistym spektaklem Teatru A
jakoś ciężko było mi zasnąć,
lecz jakoś przed 0:00 poległam...
Bo w niedzielny świt pobudka
na kolejną rowerową wyprawę:
tym razem Góra św.Anny(:
Zbiórka ekipy niedzielnego tripu
6:00 rano przed operetką.
Gliwice zwarci i gotowi,
Zabrze z lekkim poślizgiem kulają do nas
i wraz z godziną 6:15 startujemy!

Trasa, tempo, temperatura, towarzystwo - to wszystko skutkowało przyjemną i zwartą jazdą do celu :D jakoś koło godz.9:00.


Największe przerażenie było na ostatni podjazd, lecz ku memu zdziwieniu, udało się bez jakiś wielkich komplikacji - dobrze mieć dobrego motywatora!

Pierwszy dłuższy postój na drugie śniadanie w amfiteatrze, rozkoszując się piękną, słoneczną pogodą, manifique!








Jak się tyle kulało w górę, to czekał nas kulminacyjny punkt czyli zjazd(: który był...wprost bajeczny (aż zostałam mianowana jako 'Czerwona Rakieta')! Po czym zaopatrzeni w pobliskiej Biedronce o kiełbachy, i inne cuda nie widy, kierowaliśmy się na wspólne ognisko.




Najedzeni 'Zajebistą' podążaliśmy już w swoje domostwa - powrót nieco z przygodami,bo z 1h postojem za zaginionym kolegą 'Strażakiem' /na szczęście cało wrócił pociągiem do dom/,uff!

Co więcej, gdy pożegnaliśmy towarzystwo pod operetką, musiałam, oj musiałam się schłodzić...Tak więc w trójkę, ze Skudim i Jankiem, udaliśmy się na odpoczynek w Czechowickiej wodzie : było kapitalnie!


Tak więc wyprawę uznaję jak najbardziej za udaną, zwłaszcza nowy, życiowy rekord: ponad 150km w jeden dzień! Kropka:D
jakoś ciężko było mi zasnąć,
lecz jakoś przed 0:00 poległam...
Bo w niedzielny świt pobudka
na kolejną rowerową wyprawę:
tym razem Góra św.Anny(:
Zbiórka ekipy niedzielnego tripu
6:00 rano przed operetką.
Gliwice zwarci i gotowi,
Zabrze z lekkim poślizgiem kulają do nas
i wraz z godziną 6:15 startujemy!

Trasa, tempo, temperatura, towarzystwo - to wszystko skutkowało przyjemną i zwartą jazdą do celu :D jakoś koło godz.9:00.


Największe przerażenie było na ostatni podjazd, lecz ku memu zdziwieniu, udało się bez jakiś wielkich komplikacji - dobrze mieć dobrego motywatora!

Pierwszy dłuższy postój na drugie śniadanie w amfiteatrze, rozkoszując się piękną, słoneczną pogodą, manifique!








Jak się tyle kulało w górę, to czekał nas kulminacyjny punkt czyli zjazd(: który był...wprost bajeczny (aż zostałam mianowana jako 'Czerwona Rakieta')! Po czym zaopatrzeni w pobliskiej Biedronce o kiełbachy, i inne cuda nie widy, kierowaliśmy się na wspólne ognisko.




Najedzeni 'Zajebistą' podążaliśmy już w swoje domostwa - powrót nieco z przygodami,bo z 1h postojem za zaginionym kolegą 'Strażakiem' /na szczęście cało wrócił pociągiem do dom/,uff!

Co więcej, gdy pożegnaliśmy towarzystwo pod operetką, musiałam, oj musiałam się schłodzić...Tak więc w trójkę, ze Skudim i Jankiem, udaliśmy się na odpoczynek w Czechowickiej wodzie : było kapitalnie!


Tak więc wyprawę uznaję jak najbardziej za udaną, zwłaszcza nowy, życiowy rekord: ponad 150km w jeden dzień! Kropka:D
Kaufland - Zabrze - ZMKa(:
Piątek, 9 września 2011 | dodano:09.09.2011 Kategoria Masa, with friend(s), z Januszem:*
- DST: 55.58km
- Czas: 03:34
- VAVG 15.58km/h
- Temp.: 19.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po porannym dyżurze przy kserokopiarce
i zakupach w centrum, bardzo
ale to bardzo nosiło mnie na rower!
Wobec tego w te pędy do Kauflandu,
po wypatrzony prezent dla jutrzejszej solenizantki,
czyli mojej babci:*
Następnie kulanie po Mikulach z Januszem
delektując się tymbarkami,
miłym słońcem zmieszanym z niemiłym wiatrem.
Kule,idzie jesień - niedobrze :O

Gdy zegar wybija 17:10 ogarniamy siebie i rowery,by dokulać
po Serafina&Piernika; i razem wyruszyć na 14 Zabrzańską Masę Krytyczną. Tradycyjna zbiórka na placu Wolności z przygotowaną pełną obstawą policji i karetki.

Pomimo niepewnej pogody na masie była masa ludzi(: co bardzo mnie ucieszyło, w tym sporo znajomych buziek, przy których przejazd przebiegał, przyjemnie i żartobliwie-aż czasem ze śmiechu brzuch bolał:D

W połowie przejazdu jednak brzuchol domagał się czegoś konkretnego, gdyż z wrażenia zapomniałam o jakimś obiedzie przed masą, więc wręcz z niecierpliwością oczekiwałam mety trasy, szybkich zakupów w Lidlu po zaopatrzenie na afterowe ognisko,
by upiec sobie obiadokolacje:P
Również na ognisku duża frekwencja, aż z początku ciężko było się wepchnąć z kiełbaską do ognia, lecz cierpliwość popłaca, mniami!

Przy żarzącym się przyjemnie ognisku szybko uciekał czas,coraz to bardziej nie chciało się zebrać 4liter w domowe strony, lecz koło 22:30 przygasał ogień, malała frekwencja, także dość szybki powrót do domu z Gliwicką ekipą(:
Na koniec rower schować w swoje kąty, sprawdzenie czy czajnik przetrwał włajaże w sakwie przez cały ten czas-na szczęście przetrwał! Bezsenna noc na koniec, bo jakoś dopiero o1:00 zasnęłam, ot co!
Picasa - 14ZMK
i zakupach w centrum, bardzo
ale to bardzo nosiło mnie na rower!
Wobec tego w te pędy do Kauflandu,
po wypatrzony prezent dla jutrzejszej solenizantki,
czyli mojej babci:*
Następnie kulanie po Mikulach z Januszem
delektując się tymbarkami,
miłym słońcem zmieszanym z niemiłym wiatrem.
Kule,idzie jesień - niedobrze :O
Gdy zegar wybija 17:10 ogarniamy siebie i rowery,by dokulać
po Serafina&Piernika; i razem wyruszyć na 14 Zabrzańską Masę Krytyczną. Tradycyjna zbiórka na placu Wolności z przygotowaną pełną obstawą policji i karetki.
Pomimo niepewnej pogody na masie była masa ludzi(: co bardzo mnie ucieszyło, w tym sporo znajomych buziek, przy których przejazd przebiegał, przyjemnie i żartobliwie-aż czasem ze śmiechu brzuch bolał:D
W połowie przejazdu jednak brzuchol domagał się czegoś konkretnego, gdyż z wrażenia zapomniałam o jakimś obiedzie przed masą, więc wręcz z niecierpliwością oczekiwałam mety trasy, szybkich zakupów w Lidlu po zaopatrzenie na afterowe ognisko,
by upiec sobie obiadokolacje:P
Również na ognisku duża frekwencja, aż z początku ciężko było się wepchnąć z kiełbaską do ognia, lecz cierpliwość popłaca, mniami!
Przy żarzącym się przyjemnie ognisku szybko uciekał czas,coraz to bardziej nie chciało się zebrać 4liter w domowe strony, lecz koło 22:30 przygasał ogień, malała frekwencja, także dość szybki powrót do domu z Gliwicką ekipą(:
Na koniec rower schować w swoje kąty, sprawdzenie czy czajnik przetrwał włajaże w sakwie przez cały ten czas-na szczęście przetrwał! Bezsenna noc na koniec, bo jakoś dopiero o1:00 zasnęłam, ot co!
Picasa - 14ZMK
mexico i Radiostacja
Piątek, 2 września 2011 | dodano:03.09.2011 Kategoria m, with friend(s), z Januszem:*
- DST: 9.36km
- Czas: 00:33
- VAVG 17.02km/h
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Żal było, że się nie było na GMK,
ale za to afterowy after u mnie
i pod Radiostacją(: pozytywnie!
I powrót 2:30, w domu po3:00 :P
ale za to afterowy after u mnie
i pod Radiostacją(: pozytywnie!
I powrót 2:30, w domu po3:00 :P
oj nosi...nosi na rower! :D
Wtorek, 30 sierpnia 2011 | dodano:30.08.2011 Kategoria with friend(s), z Januszem:*, z Paulitem (:
- DST: 50.61km
- Czas: 03:07
- VAVG 16.24km/h
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wpierw pedałowanie z bracholem po centrum:
po książki + zwiedzanie sklepów
w poszukiwaniu niezbędnych pierdółek.
Po popołudniowym domowaniu
nosiło dalej na rower,
więc wieczorową porą kierunek 3cio-majowa fontanna, gdyż taka ładna, urokliwa jest...
Długo nie zostaliśmy - wystarczył telefon od Piernika i Daniela, by wyrwali nas w okrężny trip po Zabrzu, aby chłopakom wybiło 200km
na licznikach i...udało się:D Gratujemy!
Aż z tego liczykrupstwa chłopaków,
ja również dokręciłam do okrągłej liczby 50km.
Lecz pamiętajcie - nie ilość się liczy,a jakość :D
po książki + zwiedzanie sklepów
w poszukiwaniu niezbędnych pierdółek.
Po popołudniowym domowaniu
nosiło dalej na rower,
więc wieczorową porą kierunek 3cio-majowa fontanna, gdyż taka ładna, urokliwa jest...
Długo nie zostaliśmy - wystarczył telefon od Piernika i Daniela, by wyrwali nas w okrężny trip po Zabrzu, aby chłopakom wybiło 200km
na licznikach i...udało się:D Gratujemy!
Aż z tego liczykrupstwa chłopaków,
ja również dokręciłam do okrągłej liczby 50km.
Lecz pamiętajcie - nie ilość się liczy,a jakość :D
Czechy: Ostravice -> Gliwice
Niedziela, 28 sierpnia 2011 | dodano:28.08.2011 Kategoria with friend(s), z Januszem:*
- DST: 126.33km
- Czas: 05:29
- VAVG 23.04km/h
- VMAX 62.50km/h
- Temp.: 20.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
(: Wczoraj było tyle!
A niedziela...hmm,
oporne wstawanie spod panterowej pościeli,
szybki prysznic, pyszne śniadanie...
pożegnaliśmy Kubusha wraz Anią,
wracających już nie-rowerowo, gdyż kolana mówiły dość,
pożegnalny spacer po okolicy by nacieszyć oczy pięknem gór...

a po ogarnięciu rowerów i samych siebie,
gdy wybiła 10:30,
żegnaliśmy dopiero co odwiedzone Ostravice.
Po pamiątkowych słit fociach ekipy wyprawy


nastąpił oczekiwany super zjazd :D
odwiedziny pobliskiej tamy
zbiornika wodnego Šance i powrót do dom!

Ostro w dół, szybko i w miarę sprawnie aż do granicy,
a tam żegnamy kolejne persony: Gary wraz Anią pojechali pociągiem, felerne te kolana - nie dają dojechać do dom. Aż martwiło mnie jak to będzie się działo ze mną, zwłaszcza na odcinku Wodzisław-Rybnik.

I...Daliśmy radę - musieliśmy, momentami było ciężko. Gdy u mnie optymizm i pozytyw dotarcia do Gliwic spadł do minimum, trzeba było uzupełnić dobre nastroje 'Makflerem', Serafinową czekoladą i Jankowym izotonikiem. I podziałało (: i...bardzo dziekuję za tą pełną przygód, atrakcji, pozytywnych rozmów o wszystkim i o niczym wyprawę. Oraz za cierpliwość chłopaki,merci :*
Relacje i zdjęcia :
->http://dexterblogzabrze.blogspot.com/2011/08/czechy-krasna-zeme.html
->http://roweroholik.blogspot.com/2011/08/27309-ostravice-je-to.html
->http://zzabrza.blogspot.com/2011/08/bez-granic.html
->Picassa-Czechy
Wsjo :P
A niedziela...hmm,
oporne wstawanie spod panterowej pościeli,
szybki prysznic, pyszne śniadanie...
pożegnaliśmy Kubusha wraz Anią,
wracających już nie-rowerowo, gdyż kolana mówiły dość,
pożegnalny spacer po okolicy by nacieszyć oczy pięknem gór...
a po ogarnięciu rowerów i samych siebie,
gdy wybiła 10:30,
żegnaliśmy dopiero co odwiedzone Ostravice.
Po pamiątkowych słit fociach ekipy wyprawy
nastąpił oczekiwany super zjazd :D
odwiedziny pobliskiej tamy
zbiornika wodnego Šance i powrót do dom!
Ostro w dół, szybko i w miarę sprawnie aż do granicy,
a tam żegnamy kolejne persony: Gary wraz Anią pojechali pociągiem, felerne te kolana - nie dają dojechać do dom. Aż martwiło mnie jak to będzie się działo ze mną, zwłaszcza na odcinku Wodzisław-Rybnik.
I...Daliśmy radę - musieliśmy, momentami było ciężko. Gdy u mnie optymizm i pozytyw dotarcia do Gliwic spadł do minimum, trzeba było uzupełnić dobre nastroje 'Makflerem', Serafinową czekoladą i Jankowym izotonikiem. I podziałało (: i...bardzo dziekuję za tą pełną przygód, atrakcji, pozytywnych rozmów o wszystkim i o niczym wyprawę. Oraz za cierpliwość chłopaki,merci :*
Relacje i zdjęcia :
->http://dexterblogzabrze.blogspot.com/2011/08/czechy-krasna-zeme.html
->http://roweroholik.blogspot.com/2011/08/27309-ostravice-je-to.html
->http://zzabrza.blogspot.com/2011/08/bez-granic.html
->Picassa-Czechy
Wsjo :P
Gliwice -> Czechy: Ostravice
Sobota, 27 sierpnia 2011 | dodano:28.08.2011 Kategoria with friend(s), z Januszem:*
- DST: 119.56km
- Czas: 06:17
- VAVG 19.03km/h
- VMAX 57.20km/h
- Temp.: 35.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pobudka z kurami, na ulicach Gliwic pustawo,
więc w te pędy pod miejsce zbiórki rowerowych zapaleńców,
poszukiwaczy przygód na dwóch kółkach, czyli
w alfabetycznym szyku: Ania, Daniel, Daro, Gary, Gusiek, Janek, Koniu, Kubush, Mysza, Piernik i Serafin:)
Tym razem kierunek daleki, bo Ostravice w Czechach
a przeprawa wyglądała następująco : o tak!

A na trasie...jazda w okropnym skwarze,

który to był coraz to bardziej nieznośny
gdy byliśmy coraz to bliżej celu...

Lecz myśl o chłodnej wodzie w stawie
łagodziła wszelakie niedogodności jazdy w kierunku Ostravic.
Dalej nie wiem jak, ale pokonałam wszystkie podjazdy,
włącznie ze stromizną do urokliwego miejsca docelowego (:
Po przyjeździe szybki podział miejsc, odstawienie naszych pojazdów
by cieszyć się jak dzieci w pobliskim stawie,

konsumatum kolacji, ping-pong i późną porą upragnione ognisko.


Gdzieś w oddali trwała impreza, bądź na naszą cześć
w górę wystrzeliły sztuczne ognie. Manifique...
Wieczrową porą jeszcze pogaduszki pod poduszki z chłopakami,
lecz przez burzę i błyski Gusiek miał sen płytki:P
dlatego też padła jakoś po 1:00 dopiero.
A trzeba się wyspać przed kolejnymi rowerowymi zmaganiami!
więc w te pędy pod miejsce zbiórki rowerowych zapaleńców,
poszukiwaczy przygód na dwóch kółkach, czyli
w alfabetycznym szyku: Ania, Daniel, Daro, Gary, Gusiek, Janek, Koniu, Kubush, Mysza, Piernik i Serafin:)
Tym razem kierunek daleki, bo Ostravice w Czechach
a przeprawa wyglądała następująco : o tak!
A na trasie...jazda w okropnym skwarze,
który to był coraz to bardziej nieznośny
gdy byliśmy coraz to bliżej celu...
Lecz myśl o chłodnej wodzie w stawie
łagodziła wszelakie niedogodności jazdy w kierunku Ostravic.
Dalej nie wiem jak, ale pokonałam wszystkie podjazdy,
włącznie ze stromizną do urokliwego miejsca docelowego (:
Po przyjeździe szybki podział miejsc, odstawienie naszych pojazdów
by cieszyć się jak dzieci w pobliskim stawie,
konsumatum kolacji, ping-pong i późną porą upragnione ognisko.
Gdzieś w oddali trwała impreza, bądź na naszą cześć
w górę wystrzeliły sztuczne ognie. Manifique...
Wieczrową porą jeszcze pogaduszki pod poduszki z chłopakami,
lecz przez burzę i błyski Gusiek miał sen płytki:P
dlatego też padła jakoś po 1:00 dopiero.
A trzeba się wyspać przed kolejnymi rowerowymi zmaganiami!
trening swoich możliwości przed weekendem
Poniedziałek, 22 sierpnia 2011 | dodano:22.08.2011 Kategoria byle do celu(:, tout seul, with friend(s), z Januszem:*, z Paulitem (:
- DST: 52.77km
- Czas: 02:32
- VAVG 20.83km/h
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Na początku popołudnie z bratem
czyli wyprawa nad Czechowicką wodę:D
Potem miał być nieco dłuższy trening,
bo aż nosiło, korciło i inne podobieństwa;p
lecz na 3maja jest urokliwy pomnik
który nietypowo okrążyłam.
Dodatkowo zjawiskowe fontanny
korciły by zrobić sobie mały postój
jednakże z małego zrobił się nieco dłuższy
oraz z doborowym towarzystwem(: jak się okazało
jaki ten świat mały...
Podprowadziłam przed 23:00 Panów na plac Teatralny
i piorunem prawie głównymi drogami do domu...
Home sweet home(:
czyli wyprawa nad Czechowicką wodę:D
Potem miał być nieco dłuższy trening,
bo aż nosiło, korciło i inne podobieństwa;p
lecz na 3maja jest urokliwy pomnik
który nietypowo okrążyłam.
Dodatkowo zjawiskowe fontanny
korciły by zrobić sobie mały postój
jednakże z małego zrobił się nieco dłuższy
oraz z doborowym towarzystwem(: jak się okazało
jaki ten świat mały...
Podprowadziłam przed 23:00 Panów na plac Teatralny
i piorunem prawie głównymi drogami do domu...
Home sweet home(: