Kaufland - Zabrze - ZMKa(:
Piątek, 9 września 2011 | dodano:09.09.2011 Kategoria Masa, with friend(s), z Januszem:*
- DST: 55.58km
- Czas: 03:34
- VAVG 15.58km/h
- Temp.: 19.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po porannym dyżurze przy kserokopiarce
i zakupach w centrum, bardzo
ale to bardzo nosiło mnie na rower!
Wobec tego w te pędy do Kauflandu,
po wypatrzony prezent dla jutrzejszej solenizantki,
czyli mojej babci:*
Następnie kulanie po Mikulach z Januszem
delektując się tymbarkami,
miłym słońcem zmieszanym z niemiłym wiatrem.
Kule,idzie jesień - niedobrze :O
Gdy zegar wybija 17:10 ogarniamy siebie i rowery,by dokulać
po Serafina&Piernika; i razem wyruszyć na 14 Zabrzańską Masę Krytyczną. Tradycyjna zbiórka na placu Wolności z przygotowaną pełną obstawą policji i karetki.
Pomimo niepewnej pogody na masie była masa ludzi(: co bardzo mnie ucieszyło, w tym sporo znajomych buziek, przy których przejazd przebiegał, przyjemnie i żartobliwie-aż czasem ze śmiechu brzuch bolał:D
W połowie przejazdu jednak brzuchol domagał się czegoś konkretnego, gdyż z wrażenia zapomniałam o jakimś obiedzie przed masą, więc wręcz z niecierpliwością oczekiwałam mety trasy, szybkich zakupów w Lidlu po zaopatrzenie na afterowe ognisko,
by upiec sobie obiadokolacje:P
Również na ognisku duża frekwencja, aż z początku ciężko było się wepchnąć z kiełbaską do ognia, lecz cierpliwość popłaca, mniami!
Przy żarzącym się przyjemnie ognisku szybko uciekał czas,coraz to bardziej nie chciało się zebrać 4liter w domowe strony, lecz koło 22:30 przygasał ogień, malała frekwencja, także dość szybki powrót do domu z Gliwicką ekipą(:
Na koniec rower schować w swoje kąty, sprawdzenie czy czajnik przetrwał włajaże w sakwie przez cały ten czas-na szczęście przetrwał! Bezsenna noc na koniec, bo jakoś dopiero o1:00 zasnęłam, ot co!
Picasa - 14ZMK
i zakupach w centrum, bardzo
ale to bardzo nosiło mnie na rower!
Wobec tego w te pędy do Kauflandu,
po wypatrzony prezent dla jutrzejszej solenizantki,
czyli mojej babci:*
Następnie kulanie po Mikulach z Januszem
delektując się tymbarkami,
miłym słońcem zmieszanym z niemiłym wiatrem.
Kule,idzie jesień - niedobrze :O
Gdy zegar wybija 17:10 ogarniamy siebie i rowery,by dokulać
po Serafina&Piernika; i razem wyruszyć na 14 Zabrzańską Masę Krytyczną. Tradycyjna zbiórka na placu Wolności z przygotowaną pełną obstawą policji i karetki.
Pomimo niepewnej pogody na masie była masa ludzi(: co bardzo mnie ucieszyło, w tym sporo znajomych buziek, przy których przejazd przebiegał, przyjemnie i żartobliwie-aż czasem ze śmiechu brzuch bolał:D
W połowie przejazdu jednak brzuchol domagał się czegoś konkretnego, gdyż z wrażenia zapomniałam o jakimś obiedzie przed masą, więc wręcz z niecierpliwością oczekiwałam mety trasy, szybkich zakupów w Lidlu po zaopatrzenie na afterowe ognisko,
by upiec sobie obiadokolacje:P
Również na ognisku duża frekwencja, aż z początku ciężko było się wepchnąć z kiełbaską do ognia, lecz cierpliwość popłaca, mniami!
Przy żarzącym się przyjemnie ognisku szybko uciekał czas,coraz to bardziej nie chciało się zebrać 4liter w domowe strony, lecz koło 22:30 przygasał ogień, malała frekwencja, także dość szybki powrót do domu z Gliwicką ekipą(:
Na koniec rower schować w swoje kąty, sprawdzenie czy czajnik przetrwał włajaże w sakwie przez cały ten czas-na szczęście przetrwał! Bezsenna noc na koniec, bo jakoś dopiero o1:00 zasnęłam, ot co!
Picasa - 14ZMK