Gliwice -> Czechy: Ostravice
Sobota, 27 sierpnia 2011 | dodano:28.08.2011 Kategoria with friend(s), z Januszem:*
- DST: 119.56km
- Czas: 06:17
- VAVG 19.03km/h
- VMAX 57.20km/h
- Temp.: 35.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pobudka z kurami, na ulicach Gliwic pustawo,
więc w te pędy pod miejsce zbiórki rowerowych zapaleńców,
poszukiwaczy przygód na dwóch kółkach, czyli
w alfabetycznym szyku: Ania, Daniel, Daro, Gary, Gusiek, Janek, Koniu, Kubush, Mysza, Piernik i Serafin:)
Tym razem kierunek daleki, bo Ostravice w Czechach
a przeprawa wyglądała następująco : o tak!
A na trasie...jazda w okropnym skwarze,
który to był coraz to bardziej nieznośny
gdy byliśmy coraz to bliżej celu...
Lecz myśl o chłodnej wodzie w stawie
łagodziła wszelakie niedogodności jazdy w kierunku Ostravic.
Dalej nie wiem jak, ale pokonałam wszystkie podjazdy,
włącznie ze stromizną do urokliwego miejsca docelowego (:
Po przyjeździe szybki podział miejsc, odstawienie naszych pojazdów
by cieszyć się jak dzieci w pobliskim stawie,
konsumatum kolacji, ping-pong i późną porą upragnione ognisko.
Gdzieś w oddali trwała impreza, bądź na naszą cześć
w górę wystrzeliły sztuczne ognie. Manifique...
Wieczrową porą jeszcze pogaduszki pod poduszki z chłopakami,
lecz przez burzę i błyski Gusiek miał sen płytki:P
dlatego też padła jakoś po 1:00 dopiero.
A trzeba się wyspać przed kolejnymi rowerowymi zmaganiami!
więc w te pędy pod miejsce zbiórki rowerowych zapaleńców,
poszukiwaczy przygód na dwóch kółkach, czyli
w alfabetycznym szyku: Ania, Daniel, Daro, Gary, Gusiek, Janek, Koniu, Kubush, Mysza, Piernik i Serafin:)
Tym razem kierunek daleki, bo Ostravice w Czechach
a przeprawa wyglądała następująco : o tak!
A na trasie...jazda w okropnym skwarze,
który to był coraz to bardziej nieznośny
gdy byliśmy coraz to bliżej celu...
Lecz myśl o chłodnej wodzie w stawie
łagodziła wszelakie niedogodności jazdy w kierunku Ostravic.
Dalej nie wiem jak, ale pokonałam wszystkie podjazdy,
włącznie ze stromizną do urokliwego miejsca docelowego (:
Po przyjeździe szybki podział miejsc, odstawienie naszych pojazdów
by cieszyć się jak dzieci w pobliskim stawie,
konsumatum kolacji, ping-pong i późną porą upragnione ognisko.
Gdzieś w oddali trwała impreza, bądź na naszą cześć
w górę wystrzeliły sztuczne ognie. Manifique...
Wieczrową porą jeszcze pogaduszki pod poduszki z chłopakami,
lecz przez burzę i błyski Gusiek miał sen płytki:P
dlatego też padła jakoś po 1:00 dopiero.
A trzeba się wyspać przed kolejnymi rowerowymi zmaganiami!