Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2011
Dystans całkowity: | 388.17 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 14:34 |
Średnia prędkość: | 19.30 km/h |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 21.56 km i 2h 04m |
Więcej statystyk |
Always look on the bright side of life(:
Niedziela, 11 września 2011 | dodano:11.09.2011 Kategoria byle do celu(:, with friend(s), z Januszem:*
- DST: 151.12km
- Czas: 06:55
- VAVG 21.85km/h
- Temp.: 26.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Oczarowana ognistym spektaklem Teatru A
jakoś ciężko było mi zasnąć,
lecz jakoś przed 0:00 poległam...
Bo w niedzielny świt pobudka
na kolejną rowerową wyprawę:
tym razem Góra św.Anny(:
Zbiórka ekipy niedzielnego tripu
6:00 rano przed operetką.
Gliwice zwarci i gotowi,
Zabrze z lekkim poślizgiem kulają do nas
i wraz z godziną 6:15 startujemy!
Trasa, tempo, temperatura, towarzystwo - to wszystko skutkowało przyjemną i zwartą jazdą do celu :D jakoś koło godz.9:00.
Największe przerażenie było na ostatni podjazd, lecz ku memu zdziwieniu, udało się bez jakiś wielkich komplikacji - dobrze mieć dobrego motywatora!
Pierwszy dłuższy postój na drugie śniadanie w amfiteatrze, rozkoszując się piękną, słoneczną pogodą, manifique!
Jak się tyle kulało w górę, to czekał nas kulminacyjny punkt czyli zjazd(: który był...wprost bajeczny (aż zostałam mianowana jako 'Czerwona Rakieta')! Po czym zaopatrzeni w pobliskiej Biedronce o kiełbachy, i inne cuda nie widy, kierowaliśmy się na wspólne ognisko.
Najedzeni 'Zajebistą' podążaliśmy już w swoje domostwa - powrót nieco z przygodami,bo z 1h postojem za zaginionym kolegą 'Strażakiem' /na szczęście cało wrócił pociągiem do dom/,uff!
Co więcej, gdy pożegnaliśmy towarzystwo pod operetką, musiałam, oj musiałam się schłodzić...Tak więc w trójkę, ze Skudim i Jankiem, udaliśmy się na odpoczynek w Czechowickiej wodzie : było kapitalnie!
Tak więc wyprawę uznaję jak najbardziej za udaną, zwłaszcza nowy, życiowy rekord: ponad 150km w jeden dzień! Kropka:D
jakoś ciężko było mi zasnąć,
lecz jakoś przed 0:00 poległam...
Bo w niedzielny świt pobudka
na kolejną rowerową wyprawę:
tym razem Góra św.Anny(:
Zbiórka ekipy niedzielnego tripu
6:00 rano przed operetką.
Gliwice zwarci i gotowi,
Zabrze z lekkim poślizgiem kulają do nas
i wraz z godziną 6:15 startujemy!
Trasa, tempo, temperatura, towarzystwo - to wszystko skutkowało przyjemną i zwartą jazdą do celu :D jakoś koło godz.9:00.
Największe przerażenie było na ostatni podjazd, lecz ku memu zdziwieniu, udało się bez jakiś wielkich komplikacji - dobrze mieć dobrego motywatora!
Pierwszy dłuższy postój na drugie śniadanie w amfiteatrze, rozkoszując się piękną, słoneczną pogodą, manifique!
Jak się tyle kulało w górę, to czekał nas kulminacyjny punkt czyli zjazd(: który był...wprost bajeczny (aż zostałam mianowana jako 'Czerwona Rakieta')! Po czym zaopatrzeni w pobliskiej Biedronce o kiełbachy, i inne cuda nie widy, kierowaliśmy się na wspólne ognisko.
Najedzeni 'Zajebistą' podążaliśmy już w swoje domostwa - powrót nieco z przygodami,bo z 1h postojem za zaginionym kolegą 'Strażakiem' /na szczęście cało wrócił pociągiem do dom/,uff!
Co więcej, gdy pożegnaliśmy towarzystwo pod operetką, musiałam, oj musiałam się schłodzić...Tak więc w trójkę, ze Skudim i Jankiem, udaliśmy się na odpoczynek w Czechowickiej wodzie : było kapitalnie!
Tak więc wyprawę uznaję jak najbardziej za udaną, zwłaszcza nowy, życiowy rekord: ponad 150km w jeden dzień! Kropka:D
Kaufland - Zabrze - ZMKa(:
Piątek, 9 września 2011 | dodano:09.09.2011 Kategoria Masa, with friend(s), z Januszem:*
- DST: 55.58km
- Czas: 03:34
- VAVG 15.58km/h
- Temp.: 19.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po porannym dyżurze przy kserokopiarce
i zakupach w centrum, bardzo
ale to bardzo nosiło mnie na rower!
Wobec tego w te pędy do Kauflandu,
po wypatrzony prezent dla jutrzejszej solenizantki,
czyli mojej babci:*
Następnie kulanie po Mikulach z Januszem
delektując się tymbarkami,
miłym słońcem zmieszanym z niemiłym wiatrem.
Kule,idzie jesień - niedobrze :O
Gdy zegar wybija 17:10 ogarniamy siebie i rowery,by dokulać
po Serafina&Piernika; i razem wyruszyć na 14 Zabrzańską Masę Krytyczną. Tradycyjna zbiórka na placu Wolności z przygotowaną pełną obstawą policji i karetki.
Pomimo niepewnej pogody na masie była masa ludzi(: co bardzo mnie ucieszyło, w tym sporo znajomych buziek, przy których przejazd przebiegał, przyjemnie i żartobliwie-aż czasem ze śmiechu brzuch bolał:D
W połowie przejazdu jednak brzuchol domagał się czegoś konkretnego, gdyż z wrażenia zapomniałam o jakimś obiedzie przed masą, więc wręcz z niecierpliwością oczekiwałam mety trasy, szybkich zakupów w Lidlu po zaopatrzenie na afterowe ognisko,
by upiec sobie obiadokolacje:P
Również na ognisku duża frekwencja, aż z początku ciężko było się wepchnąć z kiełbaską do ognia, lecz cierpliwość popłaca, mniami!
Przy żarzącym się przyjemnie ognisku szybko uciekał czas,coraz to bardziej nie chciało się zebrać 4liter w domowe strony, lecz koło 22:30 przygasał ogień, malała frekwencja, także dość szybki powrót do domu z Gliwicką ekipą(:
Na koniec rower schować w swoje kąty, sprawdzenie czy czajnik przetrwał włajaże w sakwie przez cały ten czas-na szczęście przetrwał! Bezsenna noc na koniec, bo jakoś dopiero o1:00 zasnęłam, ot co!
Picasa - 14ZMK
i zakupach w centrum, bardzo
ale to bardzo nosiło mnie na rower!
Wobec tego w te pędy do Kauflandu,
po wypatrzony prezent dla jutrzejszej solenizantki,
czyli mojej babci:*
Następnie kulanie po Mikulach z Januszem
delektując się tymbarkami,
miłym słońcem zmieszanym z niemiłym wiatrem.
Kule,idzie jesień - niedobrze :O
Gdy zegar wybija 17:10 ogarniamy siebie i rowery,by dokulać
po Serafina&Piernika; i razem wyruszyć na 14 Zabrzańską Masę Krytyczną. Tradycyjna zbiórka na placu Wolności z przygotowaną pełną obstawą policji i karetki.
Pomimo niepewnej pogody na masie była masa ludzi(: co bardzo mnie ucieszyło, w tym sporo znajomych buziek, przy których przejazd przebiegał, przyjemnie i żartobliwie-aż czasem ze śmiechu brzuch bolał:D
W połowie przejazdu jednak brzuchol domagał się czegoś konkretnego, gdyż z wrażenia zapomniałam o jakimś obiedzie przed masą, więc wręcz z niecierpliwością oczekiwałam mety trasy, szybkich zakupów w Lidlu po zaopatrzenie na afterowe ognisko,
by upiec sobie obiadokolacje:P
Również na ognisku duża frekwencja, aż z początku ciężko było się wepchnąć z kiełbaską do ognia, lecz cierpliwość popłaca, mniami!
Przy żarzącym się przyjemnie ognisku szybko uciekał czas,coraz to bardziej nie chciało się zebrać 4liter w domowe strony, lecz koło 22:30 przygasał ogień, malała frekwencja, także dość szybki powrót do domu z Gliwicką ekipą(:
Na koniec rower schować w swoje kąty, sprawdzenie czy czajnik przetrwał włajaże w sakwie przez cały ten czas-na szczęście przetrwał! Bezsenna noc na koniec, bo jakoś dopiero o1:00 zasnęłam, ot co!
Picasa - 14ZMK
mexico
Czwartek, 8 września 2011 | dodano:09.09.2011 Kategoria m
- DST: 7.00km
- Sprzęt: Rocky
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pogodny dzień z koleżanką Andżeliką,
więc przyjemnie i szybko mijał czas,
i tak aż do wieczora(:
Na koniec dnia podjechał Skud
więc chwilę pogaduch przy klejeniu dętki
dla Rocky'ego pod rowerownią,
lecz z czasem uciekały siły
na utrzymanie równowagi,
także goodbye,goodnight...Zzz...
więc przyjemnie i szybko mijał czas,
i tak aż do wieczora(:
Na koniec dnia podjechał Skud
więc chwilę pogaduch przy klejeniu dętki
dla Rocky'ego pod rowerownią,
lecz z czasem uciekały siły
na utrzymanie równowagi,
także goodbye,goodnight...Zzz...
centrum - dom - delicje - mexico - łakocie - dom
Wtorek, 6 września 2011 | dodano:07.09.2011 Kategoria m, z Januszem:*
- DST: 12.95km
- Czas: 00:47
- VAVG 16.53km/h
- Temp.: 20.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wpierw conieco w gabinecie mamy,
potem powrót do domu,
trochę rozleniwić w głośnych rytmach muzyki,
następnie rekonesans kompa i wieży
z Jankowym kablem delektując się delicjami,
po czym mexico...
Na koniec dnia zaspokajanie Guśkowych
smaków czyli
hawajska pizza w tureckim lokalu,
karmelowe makowe lody,
a do tego na popitkę zielone frugo :P ot co!
I jak tu za mną nadążyć!? ;>
Merci:**
potem powrót do domu,
trochę rozleniwić w głośnych rytmach muzyki,
następnie rekonesans kompa i wieży
z Jankowym kablem delektując się delicjami,
po czym mexico...
Na koniec dnia zaspokajanie Guśkowych
smaków czyli
hawajska pizza w tureckim lokalu,
karmelowe makowe lody,
a do tego na popitkę zielone frugo :P ot co!
I jak tu za mną nadążyć!? ;>
Merci:**
mexico
Poniedziałek, 5 września 2011 | dodano:05.09.2011 Kategoria m
- DST: 7.17km
- Czas: 00:25
- VAVG 17.21km/h
- Temp.: 28.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Znudzona...
Zabrze i mexico
Niedziela, 4 września 2011 | dodano:05.09.2011 Kategoria m, z Januszem:*
- DST: 32.88km
- Czas: 01:40
- VAVG 19.73km/h
- Temp.: 25.0°C
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
mexico i Radiostacja
Piątek, 2 września 2011 | dodano:03.09.2011 Kategoria m, with friend(s), z Januszem:*
- DST: 9.36km
- Czas: 00:33
- VAVG 17.02km/h
- Sprzęt: Trixxi
- Aktywność: Jazda na rowerze
Żal było, że się nie było na GMK,
ale za to afterowy after u mnie
i pod Radiostacją(: pozytywnie!
I powrót 2:30, w domu po3:00 :P
ale za to afterowy after u mnie
i pod Radiostacją(: pozytywnie!
I powrót 2:30, w domu po3:00 :P